Konsumpcjonizm to znak naszych czasów. Nie uciekniemy od tego. Dobrym trendem jest jednak uświadamianie konsumentów, żeby czytać etykiety tego, co kupujemy, by spożywać wartościowe produkty, by zażywać ruchu, by oczyszczać organizm, by konsumując, pamiętać o środowisku. Być fit i eko ;) Nie jestem ani eko-świrem, ani fit-świrem. Po prostu na co dzień staram się czytać etykiety i staram się ruszać (np. spacer, jazda na rowerze, wybieranie schodów zamiast windy), staram się coraz rozsądniej używać plastikowych opakowań, a teraz postanowiłam zrobić program oczyszczający organizm. Jest to 9-dniowe wyzwanie. Na tyle krótkie, że mnie nie odstrasza, bo nigdy nie byłam na żadnej diecie. Choć nie ukrywam, że nieco stresuje mnie cały ten proces. Mam duże oczekiwania, bo wiele dobrego się o tym programie nasłuchałam. Ponieważ jest to blog kulinarny, myślę, że temat detoksykacji jest jak najbardziej na miejscu. Dziś zaczynam, w kolejnych dniach będę dzieliła się wrażeniami. Po zakończonym programie podzielę się efektami.
DZIEŃ 1
Najpierw zrobiłam pomiary (pochwalę się jak skończę program).
Moje śniadanie - suplementy i miąższ aloesowy. Mimo że miąższ piję od dłuższego czasu, to ilość którą wypijamy w programie powoduje, że wcale nie czuję się oswojona z jego smakiem, co widać na załączonym obrazku :) Ale babcia zawsze powtarzała, że jak coś jest zdrowe, to nie musi być dobre... Tak mówiła mi babcia, oh yeah! :)
Drugie śniadanie to saszetka z błonnikiem - nawet nie odrzuca :) Na obiad będę pić białkowy koktajl o smaku czekoladowym i na to nawet czekam, bo smak czekoladowy brzmi obiecująco. Potem znowu suplementy i miąższ aloesowy. Jutro ten sam zestaw.
Póki co piję dużo wody, głód trochę odczuwam, ale nie na tyle by ratować się dozwolonymi warzywami i owocami. Ale też jestem zajęta, pewnie kryzys nastąpi po południu jak poczuję co moja rodzinka je na obiad. Chyba pójdę wtedy poćwiczyć ;) W jutrzejszym poście dam znać jak zakończył się dzień numer 1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz