W tym poście jest miejsce na podsumowanie dnia wczorajszego i dzisiejszego także. Nie miałam czasu wcześniej napisać, ale dzięki temu dobrnęłam do końca dnia drugiego i podzielę się wrażeniami z obydwu :) Hurra! Dwa dni resetu za mną, podobno te najtrudniejsze.
Opis pierwszego dnia we wczorajszym poście skończyłam na tym, że czekam na koktajl i póki co nie zjadam nic z listy owoców i warzyw dozwolonych. No ale to było przed 14:00 ;) Poza suplementami, aloesem i koktajlem, zjadłam po południu kilka różyczek kalafiora, a wieczorem pomidora. Podczas programu zalecane są także lekkie ćwiczenia. Idealnie byłoby, gdybym zrobiła je rano, ale niestety nie potrafię wstać przed moimi dziećmi... Choć mam plany to zmienić. W każdym razie 30 minut spokojnej jazdy na rowerku treningowym zaliczyłam wtedy, kiedy normalni ludzie kładą się spać ;) Rower wyniosłam na balkon - jazda w plenerze zawsze przyjemniejsza. Potem 2 minuty rozciągania i spać.
Nadszedł tym samym dzień drugi. Według zapowiedzi ten trudniejszy. I faktycznie już od rana odczuwałam głód i dziś wcześniej sięgnęłam po kalafiora, a późnym popołudniem po brzoskwinię. Czekałam na zapowiadany ból głowy, ale nie nadszedł. Tyle że mnie rzadko boli głowa i być może to z tego powodu. Trzeba jednak uważać przy gwałtownym wstawaniu - mnie raz zakręciło się mocno w głowie, ale poderwałam się dość raptownie, co nie było zbyt rozsądne. Dziś ćwiczyłam dłużej niż zalecane 30 minut, ale to ze względu na to, że we wtorki chodzę na nordic walking. Trening z dwóch godzin skróciłam do godziny i był to spokojny spacer, podczas którego pracowałam nad techniką (pod koniec września zawody, więc nie chcę odpuszczać treningów). Po treningu czułam się dobrze, a po nim czekała mnie nagroda - zakupy na jutrzejszy obiad. Bo jutro dzień trzeci - mogę jeść! Oczywiście wybiorę coś z listy proponowanych w programie dań i jutro pochwalę się co tam upichciłam :) Ogólnie jest spoko, największą trudnością jest dla mnie przygotowywanie posiłków dla dzieci i zapachy, które czuć w domu podczas obiadu. Bo ze mnie to niezły łasuch jest. Ale przy tym z silną wolą i konsekwentny, więc trzymam się dzielnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz