wtorek, 26 grudnia 2017

Świątecznie, mało kulinarnie, bardzo osobiście...


Miało być trudno, smutno, a było... pięknie. Pierwsze Święta bez Niej. Mamusia odeszła w sierpniu, więc Święta bez Niej nie były nagłą niespodzianką. 


SKŁADNIKI:
  • 5 dorosłych
  • 3 przedszkolaki
  • 2 niemowlaki
  • 1 choinka
  • MIŁOŚĆ w ilości nieskończonej
PRZYGOTOWANIE:

Od dawna miałam marzenie dotyczące dużej, rodzinnej, wspólnej Wigilii. Chciałam taką zrobić w tym roku, bo planowałam urządzić sobie kuchnię. I w tej kuchni, jak prawdziwa gospodyni wigilijna, przygotować tradycyjne potrawy. Goście mieli zachwycać się nową kuchnią, moimi wyczynami kulinarnymi i wspólnie spędzonym świątecznym czasem. Wśród nich miała być Ona – najważniejsza kobieta w moim życiu. Kibicowała moim (naszym) planom bardzo. Aż wreszcie nadeszła ta bolesna chwila. Ale marzenie o rodzinnej Wigilii (i kuchni) pozostało. Zwłaszcza, że w tych najtrudniejszych chwilach chciałam być razem z Tatusiem i Beatką (moją Siostrą) oraz jej Rodzinką. No i okazało się, że jednak Rodzina U. ma inne plany. Uszanowałam, cóż miałam zrobić. I wtedy zadziałał nasz najwspanialszy Anioł. Niedługo przed Świętami Beatka z Rodziną zdecydowali się spędzić je u nas. Moje marzenie (nie to o kuchni, ale to inny temat) się spełniło. Rodzinna, duża Wigilia. Stół nakrywałam na 8 osób, do tego dwa niemowlaki i puste miejsce, które nie było puste – ono było dla Niej. Podczas Wigilii to Mamusia zwykle przemawiała. Jeszcze przed wieczerzą Mąż zapytał mnie czy ma coś powiedzieć, bo mnie może być trudno. Umówiliśmy się, że będzie mówił On, a ja ewentualnie coś dopowiem. Kiedy zgromadziliśmy się przy stole, Jacek przeczytał Ewangelię, a potem głos niemal uwiązł mu w gardle. Samo to było bardzo wzruszające. Powiedział parę słów, pomodliliśmy się za tych, których z nami już nie ma. Potem ja chciałam coś dodać. Przez łzy powiedziałam, że tegoroczna rodzinna Wigilia miała wyglądać inaczej. Ale jestem wdzięczna za to, że jest rodzinna, a Ona i tak jest z nami. Czujemy to wszyscy wciąż. To naprawdę niesamowite. Podziękowałam też za dobro, które wydarzyło się w mijającym roku – rodzina powiększyła się o dwa urocze Szkraby. Smuci mnie jedynie, że te Szkraby nie będą pamiętać Babci. Babci, która kochała je najbardziej na świecie (podobnie jak pozostałą starszą trójkę, która na szczęście ma szansę zapamiętać obraz Babci Ilonki). Babci, która nie gotowałaby im co prawda pierogów i nie piekłaby ciast drożdżowych, nie robiłaby skarpet na drutach, ale.. siadałaby z nimi na dywanie i bawiła się kolejką, grałaby w Grzybobranie, cierpliwie po raz setny tłumaczyłaby „co to?”, „po co?” i „dlaczego”, kochałaby, przytulałaby, całowałaby, głaskałaby z czułością... tak jak nas, kiedy byłyśmy z Beatką małe. Na koniec, wracając do Wigilii, było rodzinnie (o czym już napisałam), było wzruszająco (też nadmieniłam), było smacznie. Święta miały smak tych sprzed lat, bo smaki Maminych Świąt zostały z nami, udało się nam je zachować i odtworzyć (poza kompotem, który wyszedł... lepszy!). Było także bardzo radośnie – spróbujcie się nie uśmiechnąć kiedy dwa czterolatki i jedna trzylatka krążą wokół swoich prezentów, czekając aż będą mogli je otworzyć, bo można to zrobić dopiero, kiedy wszyscy swoje podarki otrzymają. To jest wiek, w którym nawet nie próbuje się udawać cierpliwości. 
Miał być morał. W zasadzie nie wiem co mądrego na koniec napisać. Może to, że gdzie jest MIŁOŚĆ, tam nawet to, co wydaje się smutne, trudne i trochę przerażające, staje się oswojone, a nawet czerpiemy z tego radość. Bo te Święta naprawdę były wyjątkowe – z jednej strony z wielkim poczuciem pustki, ale z drugiej z poczuciem niezwykłej wspólnoty. To chyba faktycznie jest tak, jak powiedział mi pewien ksiądz – Mamy już nie ma, ale MIŁOŚĆ pozostała.

P.S. Dzieciątko przyniosło mi prezent - chyba zaakceptowało, że piszę bloga ;)

2 komentarze:

  1. Coś chcę napisać, ale brak mi słów. Wzruszylam się. Niech miłość, czułość i życzliwość promieniuje na Cały Swiat Was otaczający. Podarować dzieciom takie uczucia to najcenniejsze co można dać. Nie ma nic cenniejszego, ważniejszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz. Ten wpis napisałam bardzo spontanicznie. Teraz wiem, że warto było się nim podzielić :)

      Usuń